8 kolejka – Podium rozgrywek już znane!
W pierwszym meczu 8 kolejki Ligi Bociana mierzyły się ze sobą drużyny JOGA BONITO oraz FC NOWE BUDY. Zdecydowanym faworytem tego pojedynku była drużyna z Trzcianki, która wygrywając ten mecz miała realne szanse na podium w rozgrywkach. Poza tym w składzie Jogi na kolejne trafienia w rozgrywkach czekał aktualny lider klasyfikacji strzelców Dominik Pawłowski. Pierwsze minuty spotkania zwiastowały wysoką przegraną drużyny z Bud, która została zamknięta przez rywali na swojej połowie i w kolejnych akcjach cudem unikała straty bramki. Nieustanne ataki Jogi nie przynosiły jednak gola w tym meczu, a wraz z mijającymi minutami w akcje wdzierało się coraz więcej nerwowości. Do przerwy nie zobaczyliśmy bramek w tym meczu, ale w kilku sytuacjach zawodnicy z Trzcianki powinni zachować więcej zimnej krwi i udokumentować przewagę zdobyciem bramki. Po zmianie stron gra się zaostrzyła i widać było, że zarówno jedna jak i druga drużyna mają zamiar zdobyć punkty w tym meczu. FC Nowe Budy bardzo dobrze grali w defensywie i nie pozwolili aby Trzcianka zaczęła grać piłką. Chaotyczna gra i częste faule były wodą na młyn zespołu z Bud, który coraz mocniej zaczął zagrażać przeprowadzanymi kontratakami. Jedną z akcji FC Nowe Budy zakończyły bramką Dariusza Deptuły, który dość szczęśliwie pokonał bramkarza rywali. Do końca spotkania zostało niewiele czasu i Joga Bonito pomimo kilku dobrych okazji na doprowadzenie do remisu nie zdobyła już bramki, nieoczekiwanie przegrywając spotkanie i szanse na podium.

Kolejnym pojedynkiem tego dnia był mecz pomiędzy zespołami EDEN i TUCHEŁKA PORĘBA. Bardzo szybko pierwszą bramkę dla lidera rozgrywek zdobył Sławomir Rogalski, który w tym meczu musiał zdobyć co najmniej 3 bramki, aby zrównać się z Pawłowskim w wyścigu po tytuł króla strzelców Ligi Bociana. Eden co chwilę znajdował sposób na pokonanie bramkarza przeciwnika, jedną z bramek Patryk Akier zdobył niemal z połowy boiska. Poza tym w meczu z Porębą bardzo dobrze pokazali się Piórkowski oraz Szkatulnik, którzy bez problemu radzili sobie z młodszymi kolegami. Cały mecz to zdecydowana przewaga Edenu, dzięki czemu jeden z najlepszych bramkarzy w lidze, Waldemar Siankowski, nie miał w tym spotkaniu zbyt wiele do roboty. Eden pewnie wygrał całe rozgrywki oraz to spotkanie, a wspomniany wcześniej Sławomir Rogalski wykonał plan minimum i zrównał się pod względem zdobytych bramek z liderem klasyfikacji strzelców.

Trzecim spotkaniem tej serii gier było starcie drużyn COPACABANA i GAZYL MISTRZE, które przed tą kolejką zajmują sąsiednie miejsca w tabeli. Spotkanie zapowiadało się bardzo obiecująco i w efekcie spełniło oczekiwania zgromadzonych kibiców. Zespół Gazyli na prowadzenie w tym spotkaniu wysunął Sebastian Murza, który pewnie pokonał bramkarza przeciwników. Mecz był rozgrywany w bardzo szybkim tempie. Copacabana starała się składnymi akcjami przedrzeć pod bramkę, której strzegł Przemek Owsianko, ale dobrze grająca defensywa Gazyl Mistrzów radziła sobie z tymi naciskami. Drużyna z Brańszczyka była w tym spotkaniu bardzo dobrze poukładana i po przejęciu piłki dość szybko i łatwo stwarzała sobie okazje strzeleckie. Kolejne akcje na bramki dla Gazyli wykorzystał Bogdan Bulecki i przy tanie 3:0 zepół ten nieco zwolnił tempo gry. W kolejnych minutach to Copacabana robiła lepsze wrażenie i przypieczętowała to bramką Delugi i Rzemka. Końcówka spotkania była bardzo nerwowa, ale nie zobaczyliśmy już więcej bramek i zespół Gazyl Mistrzów zasłużenie zwyciężył po dość wyrównanym meczu.
Najciekawiej zapowiadającym się meczem tej kolejki było spotkanie zespołów WYSZKÓW FC oraz JAWOR. Jawor musiał wygrać tą rywalizację żeby w końcowym rozrachunku zapewnić sobie wicemistrzostwo w lidze, ale to zawodnicy z Wyszkowa już w pierwszej akcji strzelili bramkę. Kolejne minuty były bardzo wyrównane, więcej z gry miał WFC, ale tym razem to Jawor znalazł sposób na pokonanie przeciwnika. Łukasz Bloch podał wzdłuż pola karnego do niepilnowanego kolegi z drużyny i ten bez problemu umieścił piłkę w siatce. Następne groźne akcje przeprowadził Wyszków, ale Mariusz Piórkowski bardzo dobrze spisywał się w bramce Jaworu dzięki czemu jago koledzy z drużny mogli myśleć o wyjściu na prowadzenie, a nie na odrabianiu strat. Sztuka ta udała się zespołowi z Białegobłota dzięki wspomnianemu wcześniej Blochowi, który po raz kolejny zaliczył asystę. Chwilę później było już 3:1 dla Jaworu ponieważ ładnym, płaskim strzałem zza pola karnego popisał się Dominik Wiśniewski. Strata dwóch bramek w niewielkim odstępie czasu podziałała motywująco na zawodników z Wyszkowa i już w kolejnej akcji zmniejszyli przewagę przeciwnika. Tym razem ładnym strzałem z dystansu popisał się Kowalczyk, który uderzył obok interweniujących obrońców, piłka odbiła się od słupka i zatrzepotała w bramce Jaworu. Do przerwy oba zespoły miały jeszcze kilka okazji na zmianę rezultatu, ale niestety ta sztuka im się nie udała. W drugiej połowie mecz się zdecydowanie otworzył. Obie drużyny stwarzały sobie coraz lepsze okazje do strzelenia gola, minuty mijały, a wynik mimo wszystko się nie zmieniał. Strzelecką niemoc przełamał w końcu Jacek Markowski, który był bardzo aktywny na boisku. Wyszków doprowadził do remisu, ale nie cieszył się z niego zbyt długo ponieważ kolejny strzał na ich bramkę zakończył się golem. Do końca meczu zostało już niewiele czasu i żadna z ekip nie wypracowała sobie klarownej sytuacji do zmiany wyniku. Po bardzo zaciętym pojedynku Jawor wygrywa 4:3.
Ostatnim pojedynkiem 8 kolejki było starcie drużyn FC BRANSZCZYK i TZŁ GREEN HORNETS. Obie ekipy znają się bardzo dobrze, znają swoje mocne i słabe strony. Drużyna z Brańszczyka zgubiła po drodze punkty przez co przestała się liczyć w walce o podium, ale nie oznaczało to wcale, że Trzcianka miała w tym meczu łatwe zadanie do wykonania. Przeciwnie, od pierwszej minuty to FC Brańszczyk był lepszy i konkretniejszy w poczynaniach na boisku. TZŁ zepchnięte na własną połowę skupiało się przede wszystkim na przeszkadzaniu przeciwnikowi w grze w piłkę. Wszelkie akcje zaczepne drużyny z Trzcianki kończyły się po kilku podaniach i nie stanowiły większego zagrożenia dla bramki przeciwnika. O dziwo pomimo zdecydowanej przewagi i wielu prób rozmontowania obrony przeciwnika, sztuka ta nie udawała się również zawodnikom z Brańszczyka. Green Hornets bronili się całą drużyną i cierpliwie czekali na swoje okazje, niestety w pierwszej połowie nie zagrozili bramce, której strzegł Paweł Kowalski. Brańszczyk natomiast pomimo wielu prób nie mógł znaleźć sposobu na pokonanie Karola Ponichtery, bliski był tego co prawda Jarek Wyszyński, ale jego strzał głową znalazł swój finał na poprzeczce bramki. Po zmianie stron obraz gry nie zmienił się znacząco. Drużyna z Trzcianki nie była zainteresowana grą w piłkę. Czekała spokojnie na swojej połowie na to co zrobi przeciwnik. Brańszczyk próbował strzałami z daleka, ale te były albo blokowane, albo pewnie wyłapywał je fenomenalnie spisujący się w tym meczu bramkarz TZŁ. Znowu dobrą okazję z główki miał Wyszyński ale tym razem nie trafił w światło bramki. Wraz z mijającymi minutami coraz częściej pod bramką Brańszczyka znajdowali się zawodnicy Green Hornets. Co prawda nie stworzyli sobie zbyt wielu okazji, ale po jednym z przeprowadzonych kontrataków, zamykający akcję Piotr Deptuła nie trafił do pustej bramki, a kolejny wypad pod bramkę Brańszczyka przyniósł nieoczekiwanie gola dla TZŁ. Kuba Wierzchoń po raz kolejny wyciągnął Trzciankę z trudnej sytuacji i zdobył bramkę dając szansę swojemu zespołowi na komplet punktów w tym spotkaniu. Po stracie bramki FC Brańszczyk nacisnął jeszcze mocniej na przeciwnika, ale nie mógł znaleźć sposobu na pokonanie bramkarza, który za swoje wyczyny podczas spotkania wielokrotnie był nagradzany gorącym dopingiem przez zgromadzonych na trybunach kibiców. Zespół TZŁ Green Hornets zagrał bardzo dobrze w defensywie i przyjęta na ten mecz taktyka przyniosła mu 3 punkty oraz pewne miejsce na najniższym stopniu podium.
