Szczegóły piątej kolejki Ligi Bociana!

10 sierpnia odbyła się piąta kolejka Ligi Bociana. Standardowo rozgrywki w piątek rozpoczął mecz TZŁ Green Hornets, którzy o punkty walczyli z ekipą BBS. Od początku spotkania w mecz lepiej weszła drużyna TZŁ, która rozbijała ataki rywala i próbowała akcji ofensywnych. BBS wracał i nie pozwalał Trzciance na zbyt wiele, a strzały oddawane z dystansu były bardzo niecelne. Stały fragment gry pod polem karnym przeciwnika wykorzystał BBS i prowadził w spotkaniu 1:0. Duży błąd przy tej bramce popełnili zawodnicy TZŁ, którzy nie pokryli rywali we własnym polu karnym. W kolejnej akcji BBS-u doskonale wzdłuż linii bocznej boiska piłkę poprowadził Michał Szymański i wyłożył ją do kolegi z drużyny, który czekał przy linii wyznaczającej koniec pola karnego. Paweł Bączek nie miał problemu z umieszczeniem piłki w siatce i podwyższeniu prowadzenia na 2:0. Do przerwy obie drużyny stworzyły jeszcze kilka sytuacji zdobycia bramki, ale przez niedokładność w zagraniach zawodników przebywających na boisku pierwsza połowa nie przyniosła więcej goli. Drugą połowę lepiej zaczęło TZŁ, ale tuż po wznowieniu gry fatalnie zachował się Dominik Tymiński, który nie zauważył partnera z drużyny i zdecydował się na strzał z ostrego kąta. Podanie w tej sytuacji zakończyłoby się zapewne zdobyciem bramki kontaktowej. Trzcianka zamknęła BBS na jego połowie, ale rozregulowane celowniki strzelających na bramkę sprawiły, ze piłka omijała bramkę rywali. Po jednym z wrzutów rożnych piłka dwukrotnie lądowała na poprzeczce po strzałach zawodników TZŁ. BBS czekał na swojej połowie i bronił się niemal przez całą drugą połowę wyprowadzając w samej końcówce meczu kontratak, który ustalił wynik spotkania na 3:0. Po raz drugi w tym meczu na listę strzelców wpisał się Piotrek Rosiński.

W drugim piątkowym meczu spotkały się lider rozgrywek czyli drużyna EDEN oraz FC BRAŃSZCZYK. Drużyna z rajskiego ogrodu to jedyny zespół, który nie stracił jeszcze punktów w Lidze Bociana. Początek spotkania pokazał, że obrońcy mistrzostwa z pierwszej edycji przyjechali do Brańszczyk po komplet punktów. Stworzyli kilka bardzo groźnych sytuacji ale bardzo dobrze w bramce FCB spisywał się „GIGI” Kowalski. Ekipa Edenu po kolejnej składnej akcji i rozklepaniu obrony miejscowego zespołu, w końcu zdołała zdobyć bramkę za sprawą Patryka Akiera. Zawodnicy Edenu nie cieszyli się zbyt długo z prowadzenia w tym meczu, po szybkim wznowieniu gry i wrzutce Jarosława Wyszyńskiego na 1:1 strzałem głową wyrównał Mateusz Drobot. FCB po strzelonym golu uwierzyło w siebie i zaczęło coraz odważniej atakować. W końcówce pierwszej połowy po składnej akcji Bogdan Bulecki dograł w pole karne do Dariusza Murawskiego, a ten precyzyjnym strzałem strzelił na 2:1. Druga polowa zaczęła się od ataków z jednej i drugiej strony. Eden chciał wyrównać FCB podwyższyć prowadzenie, ale bardzo dobrze w tym spotkaniu spisywali się bramkarze. W końcówce spotkania drużyna Brańszczyka za bardzo się odsłoniła i po błędzie obrony Adam Duda strzałem zza pola karnego wyrównał na 2:2 i ustalił tym samym wynik tego spotkania. Po tej akcji Eden mógł jeszcze podwyższyć na 3:2, ale piłka po strzale Michała Laski trafiła w słupek bramki. Mecz był bardzo dobrym widowiskiem, nie zabrakło w nim wielu spięć i walki o każdy centymetr boiska o czym świadczą chociażby dwie żółte kartki pokazane przez sędziego.

 

Trzecim z piątkowych pojedynków było starcie pomiędzy zespołami JAWOR oraz FC BORGONA. Obie drużyny dość pewnie weszły w mecz wiedząc, że stać ich na zwycięstwo z rywalem stąd też na samym początku spotkanie zapowiadało się bardzo ciekawie. Kilka szybkich akcji wzdłuż linii boiska z próbą dośrodkowanie w pole karne rozegrał Jawor. Borgona postraszyła za to rywala strzałami z daleka, na szczęście dla zespołu z Białegobłota dobrze spisywał się ich bramkarz, który nie wpuścił piłki, a trzeba sobie jasno powiedzieć, że strzały były bardzo dobre i miały szansę wpaść w siatkę. Nie można natomiast powiedzieć żeby bramkarz Jaworu popisał się przy pierwszej bramce jaka padła w tym meczu. Trafienie na 1:0 padło po strzale z rzutu wolnego tuż przed polem karnym. Zawodnik Borgony uderzył piłkę po ziemi obok stojącego muru, ale na tyle mocno, że bramkarz wpuścić ją do bramki. Jawor naciskał rywala starając się odrobić stratę, ale miał też na uwadze zabezpieczenie własnych zasieków żeby nie nadziać się na kontrę przeciwnika. Stąd też ataki nie przynosiły z początku oczekiwanych rezultatów. Jednak dzięki wytrwałości i bardzo dobremu wykonaniu stałego fragmentu gry Jawor odwdzięczy się przeciwnikowi i w podobny sposób do rywali zdobył bramkę wyrównującą wynik tego spotkania. W dalszej części pierwszej połowy bardzo bliscy podwyższenia wyniku byli gracze Jaworu, ale zawodnicy oddający strzał nie popisali się precyzją i do przerwy był remis 1:1. Druga odsłona meczu rozpoczęła się nieco spokojniej, drużyny przebywające na boisku wiedziały, że strata bramki może okazać się nie do odrobienia i niezwykle skoncentrowanie grały ten mecz w defensywie. W samej końcówce drugiej połowy bardzo odważnie do gry wyszedł Jawor, atakując czterema zawodnikami stworzył przewagę pod polem karnym przeciwnika wykorzystał jego chwilowe dekoncentrację i pewnie podwyższył wynik spotkania na 2:1. Sędzia pozwolił drużynie Borgony wznowić piłkę od środka boiska, ale mieli oni tylko jedną szansę na doprowadzenie do remisu, której nie wykorzystali i chwilę później arbiter odgwizdał koniec tego spotkania.

LSFC – CZARNY LOTOS

W ostatnim piątkowym spotkaniu spotkały się CZARNY LOTOS i LSFC. W tym meczu piłkarze Lotosu mieli zapewnić sobie awans do rundy finałowej, na drużynę LSFC niewiele osób stawiało w tym pojedynku. Początek spotkania pokazał, że zespół LSFC łatwo skóry nie sprzeda i szybko strzelił dwie bramki, a także zaczął niepodzielnie kontrolować ten mecz.

Piłkarze Lotosu zdobyli bramkę kontaktową, ale LSFC szybko odpowiedziało dwoma golami. Drużynę Lotosu było tylko jeszcze stać na jedną bramkę i mecz zakończył się ostatecznie wynikiem 4:2. Ten rezultat bardzo namieszał w tabeli grupy A. Czarny Lotos po dwóch pierwszych spotkaniach pewnie wygranych był niemal pewny awansu, a w chwili obecnej drużyna ta nie może sobie pozwolić na stratę punktów. Ponieważ tylko o dwa oczka mniej ma FC BRAŃSZCZYK oraz LSFC. Dzięki ostatniemu zwycięstwu zespół LSFC zbliżył się do grupy walczącej o najwyższe cele w tegorocznych rozgrywkach.

Pierwsze z niedzielnych spotkań rozpoczęła rywalizacja RED POWER z zespołem JOGA BONITO. Red Power to najmłodszy zespół z Trzcianki, który w tegorocznych rozgrywkach zrobił wielką niespodziankę remisując ostatnio mecz z jedną z Wyszkowskich ekip. Zdecydowanym faworytem spotkania była jednak Joga, która weszła w mecz pewnie, prowadząc grę. Było widać szacunek jakim darzą przeciwnika. Grali blisko rywala z naciskiem na obronę. JOGA wiedziała, że głupie straty mogą zakończyć się stratą gola.  W takim przypadku w grę wkradła by się nerwówka i mecz nie będzie się toczył po ich myśli. Pierwszą groźną sytuacje po wrzucie rożnym miało JOGA BONITO, ale piłkę z linii bramkowej wybił obrońca rywali. Nacisków na rywala nie było końca. Joga utrzymywała się z piłka na połowie rywala i regularnie oddawała groźne strzały na bramkę. RED POWER stać było tylko na kontrę, kontrę która przyniosła rzut wolny z groźnego miejsca. Niestety   gola nie było. Pierwszego gola zgodnie z przewidywaniami strzeliła Joga, a dokładniej Jakub Wierzchoń, który po wrzucie rożnym popisał się ładnym uderzeniem głową i umieścił piłkę w bramce. Piłkarz ten wykazywał wielką chęć do gry, wychodząc na czyste pozycje i chwile po strzeleniu pierwszego gola nie wykorzystał on tak zwanej „setki”. Wierzchoń dwa razy się nie myli (szczególnie przy „setkach”), kolejną okazję sam na sam miał po podaniu pomiędzy dwóch obrońców rywala i dzięki dobremu przyjęciu futbolówki oddał płaski strzał poza zasięgiem bramkarza. Wszystkie akcje bramkowe Jogi rozpoczynał jakiś błąd mniej doświadczonych przeciwników, którzy tracili piłkę w środku pola. Nie inaczej było przy kolejnej bramce. Zły wrzut z autu i szybki atak Jogi przyniósł kolejnego gola. Druga połowa zaczęła się od dwóch bardzo niecelnych strzałów napastników JOGA BONITO, trzecie kolejne uderzenie zmierzała w okienko bramki, ale czujnie opuszkami palców wybił ją Patryk Kulesza. Mecz dobiegał końca i coraz bardziej się wyrównywał. Ataki RED POWER przyniosły upragniony efekt w postaci gola. Bramkę po podaniu Kuby Jechny zdobył Deluga, ale było to jedynie trafienie honorowe. Mecz zakończył się ostatecznie wynikiem 7:1 dla JOGA BONITO.

Kolejnym niedzielnym spotkaniem było starcie zespołów FC PORĘBA i FC WIDELEC. To co można powiedzieć o tym meczu na samym początku to fakt, że sformułowanie „starcie” nie jest przypadkowe. Warunkami fizycznymi zawodnicy z Wyszkowa zdecydowanie górowali nad młodszymi rywalami z Poręby. Gra była bardzo twarda, nikt nie odstawiał nogi co skutkowało kilkoma sytuacjami, które mogły skończyć się groźną kontuzją zarówno po jednej jak i drogiej stronie. Przy tak zaciętym meczu sędzia miał sporo pracy i kilku z zawodników w trakcie meczu miało zażalenia do jego pracy. Najlepszym przykładem jest sytuacja z drugiej połowy gdzie jednego z zawodników Widelca poniosły nerwy, niestety zapomniał gdzie się znajduje i po wyzwiskach w kierunki sędziego zarobił żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę.Wracając do przebiegu meczu, to gracze z Wyszkowa dominowali, konstruowali bardziej składane akcje, kontrolowali piłkę i lepiej wprowadzili ją do gry co miało przełożenie na wynik. Na pochwalę zasługuje gra napastnika zespołu FC WIDELEC czyli Jarka Wyszyńskiego, który wykańczał akcje swojej drużyny precyzyjnymi strzałami po rogach bramki ekipy z Poręby. Mecz zakończył się wynikiem 8:1 dla ekipy z Wyszkowa, ale zostawili oni na boisku sporo zdrowia, a w kolejnym meczu zagrają bez Kowalczyka, który za swoje zachowanie zobaczył wcześniej wspomniany kartonik w kolorze czerwonym.

Kolejnym spotkaniem rozgrywanym 12 sierpnia był mecz pomiędzy zespołami COPACABANA i PBS WYSZKÓW. Na samym początku warto nadmienić, że PBS wyszedł do gry w tym meczu bez swojego bramkarza, zastąpił go zawodnik grający na co dzień w polu. Samo spotkanie było dość spokojne w stosunku do reszty pojedynków rozgrywanych tego dnia. Zawodnicy obu drużyn dobrze pilnowali swoich pozycji. Pierwsza połowa była dość wyrównana, za to w drogiej było widać już przewagę Copacabany. Fioletowi zaczęli wyprowadzać szybkie kontry, lepiej rozgrywali piłkę, to miało odzwierciedlenie na akcje bramkowe co w konsekwencji przyniosło gole dla ich drużyny. Przy dwóch strzelonych bramkach przez miejscowy zespół widoczny był brak doświadczenia zawodnika pełniącego rolę bramkarza w Wyszkowskiej ekipie. Bankowcy ostatecznie ulegli liderowi grupy B w tym spotkaniu 3:0. Kolejne trafienie w tym meczu Droboticia potwierdza jego dobrą dyspozycję i walkę do końca o koronę króla strzelców.

Mecz pomiędzy zespołami FC NOWE BUDY i DŁUGOSIODŁO dla znawców ligi miał być meczem walki. Zespoły prezentowały podobny styl gry i już na samym początku zmagań na boisku przewidywania sprawdziły się. Obie ekipy chciały za wszelką cenę strzelić gola, spotkanie było bardzo ofensywne przez całe 40 minut. Można było się spodziewać spięć miedzy piłkarzami. Tak było, ale spięcia te nie były między zawodnikami przeciwnych zespołów, spięcia nawarstwiły się miedzy kolegami z drużyny po nieudanych akcjach, złych podaniach oraz stratach w obronie. Zarówno Budy jak i DGS bardzo dużo biegały i często traciły piłkę na rzecz przeciwnika. Wszystkie strzały były blokowane przez defensywę rywali, w wyniku czego przeciwna drużyna wyprowadzała kontrę. Pierwszą dogodną sytuację do zdobycia gola nie wykorzystał zespół z Długosiodła. Świetną interwencją w tym przypadku popisał się niezawodny bramkarz Nowych Bud. Tak doskonała interwencja bramkarza dała impuls dla zespołu do lepszej gry z przodu. Po wrzucie rożnym swoją doskonała okazję miał Michał Zawisza, który uderzył metr obok słupka bramki. Drugą połowę lepiej mogło rozpocząć DŁUGOSIODŁO, ale w dogodnej sytuacji nie udało się zdobyć gola. Pierwszą bramkę w tym spotkaniu zdobył nie zawodny w tym sezonie Radosław Rozenek z zespołu FC NOWE BUDY. W tym momencie zaczęła się przewaga BUD. Mieli wiele groźnych strzałów, a Przygoda jeden ze strzałów zamienił na bramkę podwyższając tym samym wynik spotkania na 2:0. Zawodnik Bud po wrzutce piłki w pole karne doskonale przyjął piłkę na klatkę i pewnym strzałem pokonał bramkarza. Autorem kolejnego trafienia również był Przygoda, który wykorzystał błąd obrony przeciwnika i ponownie wpisał się na listę strzelców. DŁUGOSIODŁO bardzo chciało odrobić straty w tym meczu i pierwszą bramkę zdobyli w dość kontrowersyjnych okolicznościach, a jeden z obrońców Nowych Bud podczas interwencji rozciął sobie łuk brwiowy. W wyniku dużego zamieszania piłka ostatecznie przekroczyła linię bramkową i zwodnicy z Nowych Bud musieli wznowić grę od środka boiska.  w polu karnym i dużej ilości zawodników piłka wpadła do bramki. DGS było stać jeszcze na bramkę kontaktową w tym meczu, przy strzeleniu której nie najlepiej zachował się bramkarz FC NOWE BUDY rozgrywający do tej pory bezbłędne zawody. Wynik 3:2 to sygnał włączenia się zespołu z Bud o walkę do gry na najwyższym szczeblu Ligi Bociana w kolejnym sezonie.

 

Jeden komentarz

  • Lolek Joint Lolowski

    No 🙂 Już myślałem, że się nie doczekam… Lepiej późno niż wcale! Dzięki za 5-minutową lekturę! …i za ostanie zdjęcie, brawo dla fotografa za ujęcie tego momentu 🙂